- Chodź na słówko. – Chłopak bez czekania na moją reakcję pociągnął mnie za rękę przez całą salę, dopóki nie znaleźliśmy się na schodach.
Patrzyłem na niego z
wyrzutem, gdyż mój nadgarstek był cały obolały. Usiadłem na schodach,
nie odrywając wzroku od chłopaka. Widać, że był zdenerwowany i
wnioskuję, iż to ja jestem powodem. Kolega usiadł obok mnie rozkrokiem i
skupił wzrok na jednym ze schodków.
- Junhong, co się z tobą dzisiaj dzieje? – zapytał po chwili, cały czas uważnie przyglądając się marmurowi.
- Wszystko w porządku, dlaczego pytasz? – Spojrzałem na niego, lecz nie wiem, czy chciałem brać udział w tej rozmowie.
- Podczas dzisiejszego
treningu, wyglądałeś jakbyś pierwszy raz miał do czynienia z krokami
tanecznymi, które ćwiczymy od trzech dni. Oboje wiemy, że nasza dwójka
radzi sobie najlepiej z całej klasy, ale dziś się nie popisałeś. Bujasz w
obłokach.
- Jongup, serio chcesz wiedzieć?
- Przecież wiadomo,
dlatego cię tu zaciągnąłem. – Chłopak wstał i pojawił się naprzeciw
mnie. Jednakże cały czas podziwiał podłogę.
Moon Jongup nie miał
sobie równych w naszej klasie i musiałem to przyznać z bólem serca. Mimo
to, nadal uważa, że jesteśmy na tym samym poziomie. Umówmy się, jest
gwiazdką naszej klasy.
- Ja się chyba... zauroczyłem – zacząłem niepewnie.
Nagle Moon skupił na
mnie swoje spojrzenie i z zainteresowaniem czekał, aż kontynuuję. Nie
wiedziałem co mu powiedzieć, gdyż sam nie wiem, czy to właściwe.
***
Wróciwszy do domu, od razu udałem się do swojego pokoju. Przez całą drogę powrotną ze szkoły miałem mętlik w głowie.
„Spokojnie, to było zwykłe nieporozumienie.", powtarzałem sobie.
Przed oczami miałem moment, w którym Yongguk się do mnie przybliża i lekko całuje w policzek.
Dlaczego to zrobił? Może zwyczajnie histeryzuję, za dużo sobie wyobrażam?
Nie potrafiłem wykonać najprostszych czynności, wszystko wylatywało mi z rąk. Przeklinałem każdą komórkę mojego ciała, bym przestał się trząść.
Przecież nic się nie stało. W takim razie, dlaczego tak dramatyzuję?
Naoglądałem się zbyt wielu dram, a teraz w mojej głowie tworzą się niemożliwe scenariusze.
Udałem się do łazienki i odkręciłem gwałtownie wodę w kranie. Nabrałem trochę zimnej cieczy w obie dłonie i oblałem nią twarz. Musiałem zacząć trzeźwo myśleć i pozbyć się tego stanu. Nawet jeśli nie wiedziałem co się ze mną dzieje.
Podejrzewałem, co moje zachowanie może oznaczać, lecz od razu usiłowałem pozbyć się z głowy tej myśli.
Nie mogłem być zakochany, nie po parunastu dniach znajomości. Zresztą... Co ja mogę o tym wiedzieć? Jedynie to, co zobaczyłem w krótkometrażowych serialach. Nawet jeśli, rodzice zawsze mówili, że zakochać można się, ale w dziewczynie. Powtarzali, że chłopiec nie powinien kochać innego chłopca tak jak dziewczyna nie może być zakochana w innej dziewczynie. Uważali, że jest to niestosowne i obrzydliwe. Jednak chciałem, by Bang jeszcze raz to zrobił, ten nic nie znaczący gest. Przynajmniej myślę, że nic nie oznaczał. Nie wiem, czy mogę to tak określić, ale podobało mi się.
***
- Kim jest ta szczęściara? – ciągnął Jongup, zagłuszając ciszę, która nastała na parę minut.
Speszyłem się jego
słowami. Nie przemyślałem tego, co się stanie, gdy mu powiem, że w to
nie wchodzi żadna dziewczyna. Wręcz przeciwnie. Cholewcia.
- Jakby to powiedzieć... raczej szczęściarz.
Chłopak zaniemówił, co
rzadko się zdarza. Do dziś nie miałem okazji doświadczyć tego, że Moon
nie odzywa się ani słowem. Otworzył szerzej oczy i brakowało tylko tego,
żeby rozdziawił buzię.
Wypowiedziawszy tamte słowa, spuściłem głowę, a wzrok wlepiłem w czubki moich butów.
- Że chłopak? – szepnął Jongup, równocześnie siadając na schodach, gdzie był parę minut temu.
- Nie, kwiatek. Przecież
można się od razu domyślić, że chodzi o chłopaka. – powiedziałem
ściszonym głosem. – Ale ja nie wiem czy to jest to o czym myślę. No
wiesz, ja nie wiem, czy ja się w nim zakochałem, rozumiesz?
- A może najpierw mi powiesz o kogo właściwie chodzi?
- Yongguk... – powiedziałem jeszcze ciszej.
W odpowiedzi usłyszałem
głośny śmiech chłopaka, przez co poczułem się bardziej zażenowany niż
wcześniej. Zacząłem się zastanawiać, czemu w takiej sprawie zwróciłem
się do kogoś takiego jak Moon Jongup. Odpowiedzi były dwie. Pierwszą
było to, że to on zaczął coś podejrzewać. Druga odpowiedź to tylko moje
przypuszczenie, ale musiałem się komuś wygadać, nie potrafię chować w
sobie 'problemów'.
- Mogłem się tego spodziewać... – Chłopak na chwilę spojrzał w głąb szkolnego korytarza. – Rozmawialiście od tamtego momentu?
Pokiwałem przecząco
głową przez co różowe loczki zaczęły lecieć mi do oczu, ograniczając
widoczność. Teraz zdałem sobie sprawę, że od całego zdarzenia minęły
trzy dni, a Yongguk ani razu się nie odezwał. Nie miałem okazji go
spotkać w szkole na korytarzu podczas przerw.
Jongup przez chwilę nad czymś rozmyślał, lecz po chwili wrócił do pierwotnego stanu i wręcz krzyknął.
– Chodź, pokażę ci coś!
Ponownie nie poczekał,
aż zacznę podążać za nim i pociągnął mnie za sobą. Przystanął gwałtownie
zaraz przed wejściem do naszej sali tanecznej. Drzwi były otwarte, więc
Jongup wyjrzał zza ściany i chwilę później spojrzał na mnie. Gestem
ręki oznajmił, że mam zrobić to samo co on parę sekund temu. Tak więc
chłopak ustąpił mi miejsca i stanął tuż za mną, a ja zacząłem z ukrycia
podziwiać moją klasę. Przyglądałem się każdemu po kolei, obserwowałem
jak ćwiczą układ, jak jeden chłopak się potyka o rozwiązaną sznurówkę,
jak drugi zamiast tańczyć, przegląda się w jednym z luster.
- Popatrz na Youngjae. –
powiedział chłopak, stojący za moimi plecami. Rozpraszał mnie jego
ciepły oddech na moim karku, lecz starałem się o tym nie myśleć.
Jeszcze raz wychyliłem
głowę w poszukiwaniu Yoo. Znałem go z widzenia, więc nie miałem problemu
ze znalezieniem jego tańczącej sylwetki. Jemu również nie szło
najgorzej, patrząc na ogół naszej klasy. Udał się w stronę swojej torby i
wyjął z niej butelkę wody.
- Widzisz go? – zapytał
Moon. - To teraz słuchaj. – Pociągnął mnie w głąb szkolnego korytarza,
żeby nikt nie zauważył, że nie uczestniczę w zajęciach. - Na pierwszy
rzut oka, wygląda na nieśmiałego, prawda? – Przytaknąłem cicho. – Bingo!
A gdybyś wiedział, co podobno dzieje się w szkolnej toalecie, gdy jego
Starszy Brat woła go na słówko. Mogę cię od razu zapewnić, że nie
odrabiają tam zadań z fizyki. Ale jakby co, to nie ode mnie masz te
informacje.
Uniosłem jedną brew,
będąc jednocześnie zdegustowanym jak i zaciekawionym. Próbowałem sobie
szybko przypomnieć, kto jest opiekunem Yoo Youngjae. Odtwarzałem sobie w
myślach pierwszy dzień w szkole. Skupiłem się na momencie, w którym
starsi losowali nasze imiona z pudełka. Po chwili dostałem olśnienia. Do
ławki Youngjae tamtego dnia podszedł chłopak o dużych, pełnych wargach.
Stał on wtedy po prawej Yongguka, usta miał wypchane ciastkami, a tak
przynajmniej podejrzewałem. Prawie jedno mu wypadło, gdy usłyszał swoje
imię z ust nauczycielki, by podszedł do kartonu w celu wylosowania
swojego podopiecznego.
Jego imię, Zelo, rusz głową. Do jasnej choroby. De-, yyyy nie. Dae... Daehyun? Tak! Daehyun! Tak ma na imię owy chłopak.
- No dobra. Ale co
relacja między Daehyunem, a Youngjae ma wspólnego ze mną i moim
problemem? – Skrzyżowałem ręce i próbowałem na szybko połączyć fakty ze
sobą.
- Pomyśl przez chwilę.
Skoro im wyszło to mógłbyś zagadać do Banga. Rozumiesz, zasugerujesz mu
to i owo i może coś z tego będzie – rzekł Jongup, klepiąc mnie po
ramieniu.
- Myślisz? – Spojrzałem na niego. – Ja nadal nie wiem, czy to jest to, co uważa się za zakochanie.
Jongup odsunął się ode
mnie i wybuchając śmiechem, zaczął kierować się w stronę naszej Sali
treningowej. Po paru krokach usłyszałem jak chłopak nuci melodię jakiejś
piosenki. Chwilę później odwrócił głowę w moją stronę i odparł.
- Kochany Junhongie. Nie
jestem tobą, więc nie wiem jak ci w tej kwestii pomóc. Sam musisz sobie
na to odpowiedzieć, to twoja sprawa.
- Ale ja nawet nie wiem,
gdzie Bang mieszka. Jak mam się z nim spotkać?! –Ostatnie zdanie
wykrzyczałem w stronę chłopaka. Poczułem suchość w gardle.
Poczułem zażenowanie, ponieważ Bang jest moim opiekunem, był u mnie, mamy swoje numery, a ja nawet nie wiem, gdzie mieszka.
Jongup stanął w progu
między korytarzem, a salą taneczną i trzymając się klamki, obrócił się
na jednej nodze. Zlustrował mnie wzrokiem, a na jego usta wkradł się
arogancki uśmieszek. Przechylił głowę lekko w lewo.
- Nawet nie wiesz, jakie
szczęście cię spotkało, gdyż to ja jestem twoim kolegą. – Wskazał
kciukiem na siebie. – Nie zamartwiaj się mój mały przyjacielu, wyślę ci
jego adres smsem. – Chciał wejść do klasy, lecz mój głos ponownie go
powstrzymał.
- Skąd zdobędziesz adres Yongguka? – zapytałem, unosząc prawą brew. Jego zachowanie jest zbyt podejrzane.
- To akurat moja sprawa. Ale spokojnie, jedyną osobą, która może mieć przez to problemy, jestem ja.
Moon
zniknął za drzwiami prowadzącymi do naszej sali, pozostawiając mnie
samego. Stałem przez chwilę, wpatrując się w opustoszałą przestrzeń
przede mną. Z lekkiego letargu wyrwał mnie gwałtowny dźwięk dzwonka, od
którego można doznać dźwiękowstrętu. Zacząłem się kierować ku wyjściu,
dopiero gdy zauważyłem zbliżającą się grupę uczniów, by wmieszać się w
tłum. Nie chciałem spotkać nauczyciela, który prowadził dzisiejsze
zajęcia, na których uciekłem, a raczej Jongup mnie z nich uprowadził.
***
Siedziałem od czterech godzin w domu i cierpliwie czekałem na jakikolwiek znak życia ze strony Moona. Po zakończonych o osiemnastej zajęciach, nie mieliśmy okazji się już spotkać.
Postanowiłem jednak
pójść do Banga. Musieliśmy porozmawiać, musiałem mieć pewność co do
tamtego zajścia. Nie dawało mi to spokoju, i gdybym tak to zostawił,
zamęczyłoby mnie to.
Usłyszawszy wibracje
telefonu, oznaczające nową wiadomość, wręcz rzuciłem się na łóżko i
zgarnąłem urządzenie leżące na poduszce. Odblokowałem szybko ekran i
kliknąłem ikonę wiadomości. Tak jak podejrzewałem, nadawcą był Moon Jongup.
Jongup: hej mój mały przyjacielu. Nadal chcesz adres swojego kochasia??
Ja: jesteś pewny, że zdobyłeś go legalnie? nie chce mieć problemow z prawem.
Jongup: nie ufasz mi?
Ja: a mam mieć jakieś obawy?
Jongup:
OCZYWIŚCIE ZE NIE!!!!!!!112221'11! jA SIĘ TU DLA CIEBIE STARAM A TY CO?
Zobaczysz, za jakiś czas, jeśli nadal będziesz mnie ograniczać i nie
będziesz we nie wierzył, zamknę się w sobie i koniec z nasza przyjaźnia.
Ja: Nie dramatyzuj tak, Up. No dobra, dobra. My tu tak sobie piszemy, a mi serio zależy na tym adresie zamieszkania ;;;;
Jongup: [Zico's
voice] Okey dokey yo~ Już ci ślę. Tylko pamiętaj, nie rób nic
pochopie... albo nie, rób. Nie myśl za dużo, bo przegrzejesz ten swój
różowy łeb. ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Nie odpisałem już
chłopakowi. Po paru minutach dostałem od niego smsa z adresem
zamieszkania Yongguka. Nic nie stało mi już na przeszkodzie, by do niego
pójść i wyjaśnić sobie parę spraw. Jednakże, wahałem się. Może Jongup
miał rację? Za dużo myślę i mój mózg nie wytrzymuje przeciążenia? Po
prostu tam pójdę i z nim porozmawiam. Tak. Plan idealny.
Ubrałem zwykły czarny
t-shirt i jeansy, po czym schowałem telefon do tylnej kieszeni spodni i
praktycznie byłem gotowy do wyjścia.
Zatrzasnąłem drzwi
mojego pokoju i zacząłem kierować się ku wyjściu. Pokonałem schody,
skacząc co dwa stopnie. W drodze chwyciłem czarną kangurkę i w biegu
usiłowałem ją założyć. Nagle poczułem, że uderzyłem coś całą
powierzchnią ciała i chwilę później leżałem na podłodze z obolałym
tyłkiem. Przeciągnąłem bluzę przez głowę i odzyskałem wzrok. Przed moimi
oczyma ukazały się lakierowane pantofle. Zacząłem biec wzrokiem ku
górze, i gdy zobaczyłem twarz osoby, na którą wpadłem, automatycznie
podniosłem się.
- Witaj ojcze. Wróciłeś już? – powiedziałem, po czym zrobiłem ukłon. – Przepraszam, że na ciebie wpadłem, śpieszę się.
Mężczyzna ściągnął marynarkę i odwiesił ją na wieszak, po czym skrzyżował ręce na piersiach.
- A gdzie wybierasz się o tej porze? – Spojrzał na mnie lekko zdziwiony i dodał. – Do kogo chcesz iść o dwudziestej drugiej?
O kurczę! Nie
wiedziałem, że już wybiła ta godzina. Co ja powiem własnemu ojcu? Nie
mogę go okłamać. Ale nie muszę mówić mu celu podróży, prawda?
- Yyy... ja? Chciałem iść do kolegi, ojcze. – mruknąłem, spuszczając wzrok z twarzy rodziciela na czubki butów.
- Kolegi? Nie uważasz,
że jest zbyt późno? – Mężczyzna rzekł oschłym tonem. – Szwendanie się po
mieście podczas ciszy nocnej nie jest bezpieczne, nie uważasz? –
Odłożył aktówkę w kąt.
Przytaknąłem i po cichu
wróciłem na górę do swojego pokoju. Zapaliłem światło w pomieszczeniu i
usiadłem przy biurku. Byłem zły, ponieważ mój plan nie powiódł się.
Wyjąłem telefon z kieszeni jeansów i zaskoczyła mnie ilość smsów od
Jongupa.
Jongup: Umarłeś??
Jongup: ŻYYYYYYYYYYJ!
Jongup: Bang cie zabił?
Jonup: Niech no go spotkam.
Jongup: A może cię zgwałcił i wywiózł do lasu i zabrał ci legitymację OMÓJBOŻE CHOI TRZYMAJ SIĘ
Jongup: No ale skoro ci zabrał legitymację to również i telefon
Jongup: I MOŻE TO WŁASNIE CZYTA
Jongup: I WIE ŻE JA WIEM ŻE ON CIĘ................
Jongup: Yongguk, ja nic nie powiem, serio serio
Jongup: Wyjadę do Kanady i będę producentem syropu klonowego
Jongup: Ale nie
krzywdź mnie................... I Junhonga też nie, tzn już go no wiesz
ale AAAAAAAAAAAAAAA JA JUŻ SIĘ ZAMYKAM W SOBIE I IDĘ SPAKOWAĆ I WYEŻDŻAM
SAJONARA PAPA NARA KLOCHAM MAMĘ
Zaczął mnie zastanawiać
poziom inteligencji Moona. Zastanawiałem się, czy nie wkręcić go, że
Bang serio mi coś zrobił, po czym stwierdziłem, że czarny humor nie jest
w moim stylu.
Ja: I ty mówisz, że to mnie się mózg przegrzewa?
Ja: Ja nawet u niego nie byłem
Jongup: AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA CHOI żyjesz
Jongup: możemy o tym zapomnieć? JAK TO U NIEGO NIE BYŁEŚ?!??!??!? WIESZ JAK SIĘ STARAŁEM, ŻEBY ZDOBYĆ TEN ADRES?
Ja: Sprawy wagi wyższej. Tata mnie przyłapał, gdy chciałem wychodzić, zrozum.
Jonup: Ile ty
masz lat, żeby ojciec decydował o tym, o której możesz wychodzić a o
ktorej nie??? Mały przyjacielu, ogarnij się może, bo twój książę może
odpędzić na białym koniu i już więcej go nie zobaczysz
hehehehehehehehehe
Ja: Jestem dobrym
dzieckiem i słucham się rodziców, a ojciec od kiedy zaczął przyjmować
coraz więcej zleceń w firmie, staje się nie do zniesienia. Ej, ale ja
serio chciałe do niego pójść, co robić?!@?!2/121/2/????\
Jongup: Przecież nie wymkniesz się oknem, cnie
Jongup: CNIE???
Jongup: NIE, NIE RÓB TEGO, JA TYLKO ZARTOWALEM
Ponownie zlekceważyłem
chłopaka, gdyż stałem już w oknie i na oko mierzyłem wysokość z jakiej
chciałem skoczyć. Nie było zbyt wysoko, zaledwie 4 metry. Patrząc na mój
wzrost, przeliczyłem to na dwie moje osoby. Pomysł Jongupa nie był
głupi, a wręcz przeciwnie.
Na palcach przeszedłem
przez cały pokój i wyjrzałem głową na hol przez szparę między drzwiami, a
ich ramą. Zlustrowałem dokładnie całe pomieszczenie i upewniając się,
iż nigdzie indziej niż w moim pokoju nie pali się światło, wróciłem do
okna. Wszyscy już spali.
Tym razem wyjrzałem
przez okiennicę, by mieć pewność, iż wyląduję na trawie, a nie betonie.
Przełożyłem jedną nogę przez parapet wewnętrzny, chwilę później kolejną.
Siedząc na parapecie do zewnętrznej strony, ostatni raz pojrzałem na
pokój. Zgasiłem wcześniej światło, więc nie zbyt wiele nie mogłem
zobaczyć, ale miałem nadzieję, że nikt mnie nie przyłapie. Głos w głowie
cały czas usiłował mnie namówić na zrezygnowanie z tego wszystkiego,
jednak nie chciałem go słuchać. Wziąłem głęboki oddech, zamknąłem oczy i
skoczyłem.
Lot, o ile można to tak
nazwać, trwał zaledwie sekundę. Poczułem przeszywający ból od stóp do
samego czubka głowy. Jęknąłem cicho, po czym wstałem na chwiejących się
nogach i usiłowałem strzepnąć trawę z kolan. Zrobiły się zielone plamy,
lecz nie zamartwiałem się tym w tamtej chwili. Ponownie wyjąłem telefon i
sprawdziwszy adres, który nadesłał mi Moon Jongup, udałem się szybko w
kierunku domu Yongguka.
***
Pokonawszy cztery piętra na klatce schodowej, stanąłem przez jednymi drzwiami z długiego rzędu. Spojrzałem ostatni raz na ekran telefonu, by potwierdzić numer mieszkania. Schowałem urządzenie do kieszeni bluzy i opuściłem ręce wzdłuż ciała. Chwilę później jedną rękę zwinąłem w pięść i przyłożyłem ją delikatnie do powierzchni drewna. To była ostatnia okazja, gdy mogłem uciec, jednak gwałtownie zapukałem. Zacząłem panikować, zrobiłem dwa kroki do tyłu, jednak gdy chciałem zacząć biec do schodów, drzwi się otworzyły. W progu stanął Yongguk. Przecierał oczy, lecz chwilę później, na widok mojej osoby, otworzył je szeroko ze zdziwieniem.
- Co ty tutaj robisz? – zapytał, wychodząc na klatkę schodową naprzeciw mi równocześnie zamykając drzwi wejściowe.
- Musimy porozmawiać. – powiedziałem stanowczym tonem.
- O tej porze? Nie wiem czy to do-
- Proszę, to ważne. – Przerwałem mu. Nie chciałem słuchać jego wymówek, gdyż bardzo zależało mi na tej rozmowie.
Chłopak bez słowa
otworzył ponownie drzwi i wszedł do środka. Bez pytania udałem się za
nim. Przeszliśmy w ciszy przez ciemny korytarz, dopóki nie zauważyłem
strumienia światła wydostającego się przez szparę wejścia do pokoju
Banga. Udaliśmy się właśnie tam. Będąc już w pomieszczeniu, przyglądałem
się dosłownie wszystkiemu. Przez ramę łóżka wykonaną z ciemnego drewna,
przez granatowy kolor ścian, biurko umiejscowione na całej długości
ściany pod oknem, po liczną kolekcję mang i plakaty sławnych koreańskich
raperów poprzyklejanych na wielkiej szafie zrobionej z tego samego
materiału co szkielet łóżka.
- To... o co chodzi Zelo? - Ziewnął. – Coś się stało?
- Tak, stało się. – Odparłem szybko.
- Słucham cię.
Yongguk oparł się od tyłu kantem biurka i położył ręce na jego blacie. Przełknąłem głośno ślinę.
Teraz Zelo, powiedz
mu. Na ten moment czekałeś te parę dni, które wydawały się dla ciebie
wiecznością. Lepszego momentu nie będzie.
- To co wtedy... na korytarzu... co to było? – Straciłem całą pewność siebie i zacząłem się lekko jąkać.
- Nie wiem o czym mówisz.- rzekł Bang, po czym podszedł do półki z mangami i zaczął jedną z nich przeglądać.
- Nie kłam. Przecież wiem, co chciałeś zrobić, czy wyglądam ci na dziecko?
Chłopak odłożył
wcześniej przeglądaną lekturę i spojrzał na mnie z wielkim uśmiechem.
Dopiero teraz zdałem sobie sprawę z tego, jak głupie było to pytanie. To
oczywiste, że wyglądam jak dziecko, nie ukrywam tego. Nie zauważyłem
jak chłopak przybliżył się do mnie i lekko musnął moje wargi swoimi.
- O to ci chodziło? – zapytał, odsunąwszy się lekko najpierw.
Czy tego właśnie
chciałem? Nie wiem. Czy podejrzewałem, że tak się stanie? Może. Czy
jestem zadowolony? Nie jestem pewien, czy powinienem, ale bardzo. Tak,
podobało mi się.
Patrzyłem na niego przez
dłuższą chwilę, po czym chłopak ponownie złączył nasze usta w
pocałunku. Tym razem mocniej, namiętniej. Nie potrafiłem opisać stanu, w
jakim się znajdowałem w tej chwili. Szczęście. Wstyd. Błogość.
Zażenowanie. Wszystko. Wiedziałem natomiast jedno. Moje podejrzenia były
słuszne, potwierdziły się w tej chwili. Zakochałem się, teraz już mam
świadomość tego, co się odczuwa, kochając inną osobę w taki sposób.
Yongguk ponownie odsunął się ode mnie i szepnął, przez co jego głos wydawał się jeszcze głębszy.
- Zelo, nie pozwolę cię
skrzywdzić, ale pamiętaj. To co robimy... masz nikomu nic nie mówić,
dobrze? To tylko i wyłącznie dla twojego dobra.
___________________________________________________________________________________
Jeżeli chodzi o smsy,
proszę o zrozumienie w sprawie jakichkolwiek błędów, braku ogonków, itd.
Są one zastosowane celowo, by odzwierciedlić prawdziwe pisanie
wiadomości na telefonie. Raczej wątpię, że każdy z nas pisze w stu
procentach poprawne smsy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz