Wiedział, że to przez niego wszyscy tu są i nie miał odwagi spojrzeć innym prosto w twarz. Ciągle w głowie powtarzał sobie, że jest tchórzem. Mógł coś zrobić, gdy jeszcze nie było za późno. Jakakolwiek reakcja mogłaby odwrócić bieg wydarzeń. On mógł sprawić, że teraz mniej osób by cierpiało. Bał się podejść bliżej. Był przerażony tym, że kiedyś będzie musiał stanąć z tamtymi ludźmi twarzą w twarz. Teraz stał zaledwie dwie aleje dalej i oparty o marmur przyglądał się całej ceremonii...
***
Z głębokich przemyśleń wyrwał go krzyk jednego członka
ekipy zarządzającej sceną. Osoba ta cały czas wykrzykiwała czyjeś imię.
Tao od razu wyszedł z garderoby, by zobaczyć przyczyny tego haosu.
Na korytarzu stali wszyscy. Stylistki, fryzjerki, zespół. Na samym środku stał owy mężczyzna. Huang przepchał się przez wszystkich i był to błąd. Facet z przyzwyczajenia ciagłęgo krzyczenia, wydarł mu sie wprost do ucha.
Na korytarzu stali wszyscy. Stylistki, fryzjerki, zespół. Na samym środku stał owy mężczyzna. Huang przepchał się przez wszystkich i był to błąd. Facet z przyzwyczajenia ciagłęgo krzyczenia, wydarł mu sie wprost do ucha.
- Widział ktoś Wu Yifana?! Szukam go od godziny!
W przeciągu sekundy w
całym pomieszczeniu nastała cisza. Przez cały korytarz przeszedł cichy
szmer. Tao był doszczętnie zdezorientowany. Wszystko mu się mieszało i
poczuł ucisk w głowie. Nie wiedząc czemu skierował się do pokoju z
tabliczką "Kris", ale zatrzymał się czując na ramieniu czyjąś dłoń.
- Myślisz, że jestem aż tak głupi. Sprawdzałem, nie ma go tam... - odpowiedział zadziwiająco cicho i spokojnie członek ekipy.
Przez umysł Zitao
przeszedł impuls. Ciemna myśl. Od razu wybił ją sobie z głowy, bo
jeszcze nic się nie stało. Kris mógł być w łazience, albo gdzieś
indziej. Wszak zaraz wszystko wróci do normy, wyjdą na scenę i dadzą z
siebie wszystko, pomyślał. Spojrzał na wyświetlacz telefonu, który
wskazywał, iż za godzinę rozpoczynają show.
Gdy się uspokoił, do pomieszczenia wszedł ich menager z kamiennym wyrazem twarzy. Od razu zaczął mówić.
Gdy się uspokoił, do pomieszczenia wszedł ich menager z kamiennym wyrazem twarzy. Od razu zaczął mówić.
- Witam, mam pewną złą wiadomość.
- Słuchamy. - odpowiedział Xiumin.
- Może być to dla was szok, ale Kris nie wystąpi z wami.
Na twarzach osób
malowały się różne odczucia. Na niektórych oburzenie, na innych
niedowierzanie. Na twarzy Tao były wszystkie emocje, łącznie z
przerażeniem.
- J-jak to? Coś mu się stało? Jest w szpitalu? - zaczął Luhan.
- Nie rozumiecie, Kris
już nigdy nie wystąpi w Exo. Dzisiaj powiedział mi, że znudziło mu się
bycie gwiazdą kpopu. Znudził się wami, fanami, wszystkim. Teraz chce być
aktorem. Oczywiście dałem mu wolną rękę, nie mogłem go powstrzymać. -
menager mówił niewzruszonym, lecz przekonywującym głosem.
Cały czas na korytarzu panowała cisza, jak makiem zasiał. Dopiero Sehun ją przerwał.
- To nie może być pra-
- Ale zapewniam cię, że jest. - dokończył mężczyzna.
Tao nie wiedział co ma w
tej chwili zrobić. Poczuł się oszukany. Cały czas w głowie słyszał głos
szefa. Nie docierała do niego całkowicie wiadomość, iż Kris nie jest
już w Exo. Dlaczego mu nie powiedział? Znał Yifana i nie wydawało mu
się, żeby od tak się znudził. To było niedopuszczalne i absurdalne.
Obwiniał się za to, że mu nigdy nie powiedział, co do niego tak
właściwie czuje. Może wtedy Wu Yifan zostałby, przypuszczał. Nie mógł
się z tym pogodzić, właśnie dzisiaj chciał mu to powiedzieć i jego plany
legły w gruzach. Tłumił w sobie płacz, nie chciał by ktokolwiek to
widział.
- Nie mamy innego wyboru, musimy wystąpić. Z Krisem bądź bez niego. - orzekł Suho.
***
Od całego zdarzenia
minął tydzień. Wszyscy byli przybici wieścią o tym, że Kris odszedł.
Fani na początku byli zszokowani, lecz sprawa powoli przycichła. Mimo
okropnego samopoczucia, występ wyszedł im perfekcyjnie. Tao, by
zapomnieć, wdał się w wir pracy. Na treningach dawał z siebie więcej niż
kiedykolwiek. Potem zamykał się w pokoju i nie dopuszczał do siebie
nikogo. Chłopcy czuli, że coś jest nie tak, lecz mimo prób, Huang nic im
nie powiedział. Wstydził się przyznać, że zakochał się w Krisie. Żaden
chłopak nie wyznał, że jest homoseksualny, więc Tao to ukrywał. Drugim
powodem było to, iż musiałby powiedzieć, że go i Krisa łączyło coś. Nie
chciał mówić, że Yifan jest gejem, bo to mogłoby mu zniszczyć karierę.
Menager cały czas powtarzał, że mają się nie przejmować, gdyż Kris
okazał się po prostu zdrajcą. Wszyscy mu wierzyli, w każde słowo.
Podczas wywiadów, chłopcy powtarzali słowa swojego szefa.
Pewnego późnego
wieczoru, chłopak nareszcie miał chwilę spokoju. Opadł na kanapę i
właczył telewizor. Oczy mu się rozszerzyły, gdy zobaczył Wu Yifana w
monitorze, udzielającego wywiadu. Pierwszą myślą było wyłączenie
telewizora. Chciał zapomnieć o chłopaku, jednakże ciekawość wygrała.
Tao cały czas zastanawiało to, że to wszystko stało się tak spontanicznie. Jednego dnia wszystko jest w pożądku, a drugiego, nagle Krisa nie ma. Nikomu nic nie powiedział, że ma zamiar odejść. Nie wyglądał jakby go to wszystko nudziło. Wręcz przeciwnie, wydawał się szczęśliwy.
Tao cały czas zastanawiało to, że to wszystko stało się tak spontanicznie. Jednego dnia wszystko jest w pożądku, a drugiego, nagle Krisa nie ma. Nikomu nic nie powiedział, że ma zamiar odejść. Nie wyglądał jakby go to wszystko nudziło. Wręcz przeciwnie, wydawał się szczęśliwy.
Zitao skupił się na wywiadzie. Po paru minutach słuchania, wyłączył się i słyszał tylko stłumiony głos.
"...Teraz chciałbym spędzić trochę czasu ze swoją żoną i rodziną..."
wydobyło się z głośników. Chłopak od razu wstał na równe nogi. Nie
wierzył własnym uszom. Wydobył z siebie tylko ciche "Cholera" i sięgnął
po telefon. Dopiero gdy miał nacisnąć zieloną słuchawkę przy kontakcie
"Kris x", powstrzymał się. Czuł, że to nie rozmowa na telefon. Wywiad
był na żywo, więc Wu Yifan musiał być jeszcze w Seulu, zakładał Tao.
Doskonale wiedział, w jakim hotelu zatrzymał się Kris, więc jedyne co
zrobił, to założył na siebie czarną skórzaną kurtkę i z trzaskiem drzwi
wybiegł z domu.
Z piskiem opon wyjechał z podwórka i pojechał w kierunku hotelu Grand Hyatt.
Z piskiem opon wyjechał z podwórka i pojechał w kierunku hotelu Grand Hyatt.
***
Podróż mimo wiecznych
korków, zajęła mu piętnaście minut. Wysiadł pośpiesznie z auta i pobiegł
do recepcji jak poparzony. Cały czas był pod wpływem impulsu i nie do
końca wiedział, jak się zachowa i co zrobi gdy stanie twarzą w twarz z
Krisem.
Za marmurowym blatem stała ubrana w uniform z logo hotelu recepcjonistka. Obdarzyła Tao uśmiechem, lecz on nie zakrzątał dobie tym głowy. Na jednym wdechu powiedział.
Za marmurowym blatem stała ubrana w uniform z logo hotelu recepcjonistka. Obdarzyła Tao uśmiechem, lecz on nie zakrzątał dobie tym głowy. Na jednym wdechu powiedział.
- Czy jest tu może zameldowany Kris yyyyyy... to znaczy Wu Yifan?
- Obawiam się, że nie
mogę udzielić panu takich informacji... - kobieta spojrzała na monitor
komputera i wymawiała swoją regółkę.
- Niech się pani zlituje, to naprawdę ważne.
Recepcjonistka po chwili
namyślenia się zgodziła i podała numer pokoju, w którym miał być Kris
Wu. Huang szybko podziękował i jadąc windą na trzecie piętro zastanawiał
się co dalej. Wciąż nie mógł uwierzyć, że Kris ma żonę, lecz równie
dobrze mogło mu się tylko przesłyszeć. Zdziwił się, gdy winda stanęła na
wyznaczonym piętrze. Nie podejrzewał, iż to tak szybko leci. Zaczął
poszukiwania. 145,146,147... I bingo, 148. Wziął głęboki wdech i zapukał
nerwowo w machoniowe drzwi.
Odczekał chwilę i
ponownie powtórzył czynność. Dopiero po trzecim razie zauważył, że
klamka się przechyla w dół. W progu stanął na wpół nagi Wu Yifan i Tao
już wiedział, że go obudził. Na chwilę zrobiło mu się go żal, ale
wiedział, że przybył tu w słusznej sprawie. Na twarz Krisa wtargnął
wyraz zdziwienia i lekki szok. Nie podejrzewał, że o tak późnej porze
ktoś go odwiedzi. A na pewno nie on. Huang bez pozwolenia przekroczył
próg i wymijając chłopaka wszedł do środka. Pokój był urządzony bardzo
nowocześnie w kolorach bieli i czerni. Panowała harmonia i porządek.
Mogło się wydawać, że nikt tu nie mieszka. Jedyną oznaką tego, iż ktoś
tu jednak przebywa było niezaścielone łóżko.
- Co tu robisz o tej
porze? - Kris zbliżył się do Zitao, lecz ten zrobił dwa kroki do tyłu i
jego plecy zetknęły się z zimną ścianą. Przez całą długość kręgosłupa
przeszedł go dreszcz.
- Dlaczego? - Tao spojrzał prosto w oczu Yifana.
- Co dlaczego? - Kris
zmniejszył dystans ich dzielący do zaledzwie paru centymetrów. Kąciki
jego ust wykrzywiły się ku górze. Tao czuł oddech chłopaka na policzku.
- Dlaczego! Dlaczego
odszedłeś! Jak możesz mówić, że się nami, mną znudziłeś, jak?! Zachciało
ci się kariery aktorskiej, co z nami? Po prostu tak to wszystko
zostawisz? - klatka piersiowa Huanga gwałtownie podnosiła się i opadała.
W końcu nadszedł moment, w którym mógł powiedzieć wszystko co siedziało
w jego głowie. Dał upust emocjom.
Wu Yifan patrzył na Tao groźnym wzrokiem. Nie wierzył, że takie słowa wyszły z ust chłopaka.
- Kto ci tak powiedział?
Nie znudziło mi się bycie w Exo! Mam problemy z sercem, a ty
zachowujesz się jak egoista, mówiąc takie rzeczy. - Kris odruchowo
usiłował przytulić Zitao w celu uspokojenia go, lecz ten nie dał za
wygraną. Uwolnił się z objęć. Zatoczył się lekko i po chwili stanął na
równe nogi.
- Czyli teraz jeszcze kłamiesz! Świetnie! Z resztą, zawsze kłamałeś!!! - z oczu Huanga spłynęły pojedyncze łzy.
- Co masz na myśli? - widać było, że Kris walczy wewnętrznie przed wybuchem agresji. Starał się zachować niewzruszoną minę.
- Wiesz co? Jedź sobie,
rób własną karierę. Teraz to i tak nie ma znaczenia. - Tao pociągnął
nosem. - Nawet gdybyś wrócił, nigdy by już nie było tak samo. Nie
zniósłbym myśli, że stoje obok osoby, którą kocham bez wzajemności. Jedź
do żony i bądź szczęśliwy.
Wu Yifan nawet nie zauważył kiedy Zitao wyszedł z pokoju.
Zamroczyło go na pare sekund, a gdy ból głowy spowodowany natłokiem informacji przeszedł, chłopaka po prostu nie było. Przeczuwał, że już go nie dogoni, a nawet jeśli by to zrobił, to nie miał zielonego pojęcia jak się zachować. Ani Tao, ani on sam nie miał ochoty na rozmowę, a na pewno nic dobrego z niej by nie wyszło. Mógłby tym tylko pogorszyć sprawę.
Zamroczyło go na pare sekund, a gdy ból głowy spowodowany natłokiem informacji przeszedł, chłopaka po prostu nie było. Przeczuwał, że już go nie dogoni, a nawet jeśli by to zrobił, to nie miał zielonego pojęcia jak się zachować. Ani Tao, ani on sam nie miał ochoty na rozmowę, a na pewno nic dobrego z niej by nie wyszło. Mógłby tym tylko pogorszyć sprawę.
Chłopak osunął się w zdłuż ściany i usiłując stłumić w sobie płacz. Od dawna wiedział, że Huang czuje do niego coś więcej. Kris po części nie chciał wiązać się z Tao z obawy przed niezrozumieniem ze strony innych. Na wszelakie sposoby próbował wmówić sobie, iż nie pociągają go mężczyźni. Skutkiem tego był ślub z kobietą. Mimo wszystko, nigdy nie było mu tak dobrze, jak z tym chłopakiem.
Po dobrym kwadransie, postanowił spać w łóżku, gdyż opcja przeleżenia na podłodze całej nocy niezbyt mu się podobała. Mijały sekundy, minuty, a Kris cały czas leżał i rozmyślał. Z ulicy zaczął dobiegać charakterystyczny dźwięk karetki.
Z samego rana Wu Yifan
był zapracowany. Dzisiaj miał samolot do Pekinu, gdzie jak na razie miał
się zatrzymać. Następnie chciał pojechać do rodzinnego miasta. Mimo
wczorajszego zdarzenia, postanowił nikomu się nie ujawniać. Chciał mieć
normalne życie, przerosła go myśl, że ludzie odtrącaliby jego
"odmienność". Jego rodzina by się go wyrzekła, nie miałby się gdzie
podziać. Media szybko by się zainteresowały jego osobą i stawiany byłby w
niekorzystnym świetle. Nie dzwonił do Tao. Na razie musiał ułożyć sobie
życie, a dodatkowo nie chciał go niepotrzebnie dołować. Zaczął się jak
najszybciej pakować i w między czasie, zamówił taksówkę. Coraz bliżej
było do odlotu, a on miał coraz większy mętlik w głowie.
***
Kris jak
najszybciej wszedł do taksówki. Opadł ciężko na tylne siedzenie i
odchylił głowę do tyłu. Próbował zwalczyć ból głowy, lecz bezskutecznie.
- Więc gdzie pan się
wybiera? - zapytał kierowca, gdy schował walizkę Wu Yifana i zasiadł na
miejscu prowadzącego. Był to bardzo chudy mężczyzna. Twarz wyglądała na
zmęczoną, przez co także na starą.
- Lotnisko Seul-Incheon... - mruknął pod nosem.
- Na wakacje się pan wybiera? - zapytał taksówkarz, po czym odpalił silnik.
- Tak jakby. Jadę do rodziny.
- Rodzina jest najważniejsza w życiu, wiem coś o tym. - mężczyzna cały czas próbował podtrzymać dialog.
- Co pan nie powie... -
Kris nie miał ochoty na rozmowę, chciał wylecieć z kraju jak
najszybciej. Chciał zapomnieć o wszystkim i rozpocząć od nowa.
Przez jakiś czas w
samochodzie było słychać tylko radio. Wu Yifan w tym czasie pogrążony w
myślach, wpatrywał się w przechodniów, samochody, budynki, niebo, we
wszystko co było za szybą. Gdy na zegarku pojawiła się 10:00, zaczęły
się wiadomości, jak co każdą pełną godzinę.
" Wszyscy są wstrząśnięci, nikt nie zna powodu tego co się stało..."
- Słyszał pan? Od rana wszyscy mówią. Chłopak popełnił samobójstwo... Był taki młody, zaczynał karierę.
Yifan nie odpowiedział, cały czas słuchał radia. Mężczyzna irytował go swoimi ciągłymi rozmowami.
"Tragiczny koniec wschodzącej gwiazdy. Wczoraj w nocy Huang ZiTao skoczył z dachu hotelu Grand
Hyatt. Budynek miał dwanaście pięter. Zginął na miejscu, tak
stwierdzili funkcjonariusze pogotowia ratowniczego. Reszta członków
zespołu Exo, do którego należał, jest zrospaczona. Nie znają powodu
samobójstwa Tao. Jeden z nich wyznaje, iż od paru dni chłopak nie
zachowywał się normalnie, był przybity i zamknięty w sobie. Za pół
godziny odbywa się pogrzeb. Czy sława przerosła Huanga? Może rozterki
miłosne? Będziemy informować państwa na bierząco. A teraz pogoda..."
- Proszę zatrzymać taksówkę. - powiedział stanowczo Wu Yifan.
- Ale...
- Prosze zatrzymać
taksówkę i jechać na cmentarz, do jasnej cholery!!! - głos chłopaka
zaczął się łamać pod wpływem tłumienia płaczu. Odruchowo powiedział, że
chce tam jechać, lecz gdy byli coraz bliżej ten pomysł wydawał się
bardzo zły.
***
- Kocham cię, kochałem,
od kiedy zobaczyłem cię pierwszy raz. Bądź szczęśliwy Kris, ja ci tego
nie dałem. Mam nadzieję, że ktoś inny podoła temu zadaniu... - zrobił
krok w przód. Upadając na dół, przez ułamek sekundy, czuł się wolny ze
wszystkich emocji. Potem tylko przeszywający wzdłuż całego ciała
potworny ból i ciemność.
***
Wiedział,
że to przez niego wszyscy tu są i nie miał odwagi spojrzeć innym prosto
w twarz. Ciągle w głowie powtarzał sobie, że jest tchórzem. Mógł coś
zrobić, gdy jeszcze nie było za późno. Jakakolwiek reakcja mogłaby
odwrócić bieg wydarzeń. On mógł sprawić, że teraz mniej osób by
cierpiało. Bał się podejść bliżej. Był przerażony tym, że kiedyś będzie
musiał stanąć z tamtymi ludźmi twarzą w twarz. Teraz stał zaledwie dwie
aleje dalej i oparty o marmur, przyglądał się całej ceremonii.
- Przepraszam, za
wszystko. Nie mogę powiedzieć, że cię kochałem, bo to się mija z celem.
Byłeś moją gwiazdą, która upadła. Przepraszam, że przeze mnie zrobiłeś
to co zrobiłeś... Przepraszam.
Powiedziawszy to, odszedł ze spuszczoną głową pogrążony w myślach.
***
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz