Archiwum

piątek, 13 maja 2016

When The Stars Fall



Ciemne chmury przysłoniły niebo i słońce. Jakby doskonale wiedziały co się wydarzyło i jaki dzisiaj jest dzień. Mimo szalika, chłopak się trząsł, lecz dopiero po pewnym czasie spostrzegł, iż te drgawki nie są spowodowane zimnem. Cholernie się bał. Podobno pewne wartości dostrzegamy dopiero wtedy, gdy tracimy coś ważnego. To tak jak z niebem. Gdyby nagle wszystkie gwiazdy zaczęły spadać, niebo momentalnie stałoby się puste. Dlatego człowiek też tracąc, staje się pusty od środka.
Wiedział, że to przez niego wszyscy tu są i nie miał odwagi spojrzeć innym prosto w twarz. Ciągle w głowie powtarzał sobie, że jest tchórzem. Mógł coś zrobić, gdy jeszcze nie było za późno. Jakakolwiek reakcja mogłaby odwrócić bieg wydarzeń. On mógł sprawić, że teraz mniej osób by cierpiało. Bał się podejść bliżej. Był przerażony tym, że kiedyś będzie musiał stanąć z tamtymi ludźmi twarzą w twarz. Teraz stał zaledwie dwie aleje dalej i oparty o marmur przyglądał się całej ceremonii...


*** 

Wszyscy wiedzieli, iż dzisiejszy dzień zalicza się do jednych z najważniejszych w ich karierze. Pierwszy oficjalny koncert Exo. Tao od samego rana przebywał w garderobie, stojąc jak kołek przed lustrem. Chłopcy myśleli, że kolega zbyt mocno się stresuje przed występem, tak było, lecz tylko on sam wiedział jaki jest tego prawdziwy powód. Bowiem, Huang Zitao postanowił wyznać Krisowi prawdę. Chłopak od dawna podkochiwał się w Wu Yifanie, lecz nie miał na dość odwagi by mu to powiedzieć. Obiecał sobie zrobić to dzisiaj zaraz po występie. Miał powoli dość samego "seksu bez zobowiązań" mimo, że cieszył go do niedawna każdy kontakt z tym chłopakiem.
Z głębokich przemyśleń wyrwał go krzyk jednego członka ekipy zarządzającej sceną. Osoba ta cały czas wykrzykiwała czyjeś imię. Tao od razu wyszedł z garderoby, by zobaczyć przyczyny tego haosu.
Na korytarzu stali wszyscy. Stylistki, fryzjerki, zespół. Na samym środku stał owy mężczyzna. Huang przepchał się przez wszystkich i był to błąd. Facet z przyzwyczajenia ciagłęgo krzyczenia, wydarł mu sie wprost do ucha.


- Widział ktoś Wu Yifana?! Szukam go od godziny! 


W przeciągu sekundy w całym pomieszczeniu nastała cisza. Przez cały korytarz przeszedł cichy szmer. Tao był doszczętnie zdezorientowany. Wszystko mu się mieszało i poczuł ucisk w głowie. Nie wiedząc czemu skierował się do pokoju z tabliczką "Kris", ale zatrzymał się czując na ramieniu czyjąś dłoń.


- Myślisz, że jestem aż tak głupi. Sprawdzałem, nie ma go tam... - odpowiedział zadziwiająco cicho i spokojnie członek ekipy.


Przez umysł Zitao przeszedł impuls. Ciemna myśl. Od razu wybił ją sobie z głowy, bo jeszcze nic się nie stało. Kris mógł być w łazience, albo gdzieś indziej. Wszak zaraz wszystko wróci do normy, wyjdą na scenę i dadzą z siebie wszystko, pomyślał. Spojrzał na wyświetlacz telefonu, który wskazywał, iż za godzinę rozpoczynają show.
Gdy się uspokoił, do pomieszczenia wszedł ich menager z kamiennym wyrazem twarzy. Od razu zaczął mówić.


- Witam, mam pewną złą wiadomość.


- Słuchamy. - odpowiedział Xiumin.


- Może być to dla was szok, ale Kris nie wystąpi z wami.


Na twarzach osób malowały się różne odczucia. Na niektórych oburzenie, na innych niedowierzanie. Na twarzy Tao były wszystkie emocje, łącznie z przerażeniem.


- J-jak to? Coś mu się stało? Jest w szpitalu? - zaczął Luhan.


- Nie rozumiecie, Kris już nigdy nie wystąpi w Exo. Dzisiaj powiedział mi, że znudziło mu się bycie gwiazdą kpopu. Znudził się wami, fanami, wszystkim. Teraz chce być aktorem. Oczywiście dałem mu wolną rękę, nie mogłem go powstrzymać. - menager mówił niewzruszonym, lecz przekonywującym głosem.

Cały czas na korytarzu panowała cisza, jak makiem zasiał. Dopiero Sehun ją przerwał.


- To nie może być pra-


- Ale zapewniam cię, że jest. - dokończył mężczyzna.


Tao nie wiedział co ma w tej chwili zrobić. Poczuł się oszukany. Cały czas w głowie słyszał głos szefa. Nie docierała do niego całkowicie wiadomość, iż Kris nie jest już w Exo. Dlaczego mu nie powiedział? Znał Yifana i nie wydawało mu się, żeby od tak się znudził. To było niedopuszczalne i absurdalne. Obwiniał się za to, że mu nigdy nie powiedział, co do niego tak właściwie czuje. Może wtedy Wu Yifan zostałby, przypuszczał. Nie mógł się z tym pogodzić, właśnie dzisiaj chciał mu to powiedzieć i jego plany legły w gruzach. Tłumił w sobie płacz, nie chciał by ktokolwiek to widział.


- Nie mamy innego wyboru, musimy wystąpić. Z Krisem bądź bez niego. - orzekł Suho.


***


Od całego zdarzenia minął tydzień. Wszyscy byli przybici wieścią o tym, że Kris odszedł. Fani na początku byli zszokowani, lecz sprawa powoli przycichła. Mimo okropnego samopoczucia, występ wyszedł im perfekcyjnie. Tao, by zapomnieć, wdał się w wir pracy. Na treningach dawał z siebie więcej niż kiedykolwiek. Potem zamykał się w pokoju i nie dopuszczał do siebie nikogo. Chłopcy czuli, że coś jest nie tak, lecz mimo prób, Huang nic im nie powiedział. Wstydził się przyznać, że zakochał się w Krisie. Żaden chłopak nie wyznał, że jest homoseksualny, więc Tao to ukrywał. Drugim powodem było to, iż musiałby powiedzieć, że go i Krisa łączyło coś. Nie chciał mówić, że Yifan jest gejem, bo to mogłoby mu zniszczyć karierę. Menager cały czas powtarzał, że mają się nie przejmować, gdyż Kris okazał się po prostu zdrajcą. Wszyscy mu wierzyli, w każde słowo. Podczas wywiadów, chłopcy powtarzali słowa swojego szefa.


Pewnego późnego wieczoru, chłopak nareszcie miał chwilę spokoju. Opadł na kanapę i właczył telewizor. Oczy mu się rozszerzyły, gdy zobaczył Wu Yifana w monitorze, udzielającego wywiadu. Pierwszą myślą było wyłączenie telewizora. Chciał zapomnieć o chłopaku, jednakże ciekawość wygrała.
Tao cały czas zastanawiało to, że to wszystko stało się tak spontanicznie. Jednego dnia wszystko jest w pożądku, a drugiego, nagle Krisa nie ma. Nikomu nic nie powiedział, że ma zamiar odejść. Nie wyglądał jakby go to wszystko nudziło. Wręcz przeciwnie, wydawał się szczęśliwy.

Zitao skupił się na wywiadzie. Po paru minutach słuchania, wyłączył się i słyszał tylko stłumiony głos.

"...Teraz chciałbym spędzić trochę czasu ze swoją żoną i rodziną..." wydobyło się z głośników. Chłopak od razu wstał na równe nogi. Nie wierzył własnym uszom. Wydobył z siebie tylko ciche "Cholera" i sięgnął po telefon. Dopiero gdy miał nacisnąć zieloną słuchawkę przy kontakcie "Kris x", powstrzymał się. Czuł, że to nie rozmowa na telefon. Wywiad był na żywo, więc Wu Yifan musiał być jeszcze w Seulu, zakładał Tao. Doskonale wiedział, w jakim hotelu zatrzymał się Kris, więc jedyne co zrobił, to założył na siebie czarną skórzaną kurtkę i z trzaskiem drzwi wybiegł z domu.
Z piskiem opon wyjechał z podwórka i pojechał w kierunku hotelu Grand Hyatt. 


***


Podróż mimo wiecznych korków, zajęła mu piętnaście minut. Wysiadł pośpiesznie z auta i pobiegł do recepcji jak poparzony. Cały czas był pod wpływem impulsu i nie do końca wiedział, jak się zachowa i co zrobi gdy stanie twarzą w twarz z Krisem.
Za marmurowym blatem stała ubrana w uniform z logo hotelu recepcjonistka. Obdarzyła Tao uśmiechem, lecz on nie zakrzątał dobie tym głowy. Na jednym wdechu powiedział.


- Czy jest tu może zameldowany Kris yyyyyy... to znaczy Wu Yifan?


- Obawiam się, że nie mogę udzielić panu takich informacji... - kobieta spojrzała na monitor komputera i wymawiała swoją regółkę.


- Niech się pani zlituje, to naprawdę ważne.


Recepcjonistka po chwili namyślenia się zgodziła i podała numer pokoju, w którym miał być Kris Wu. Huang szybko podziękował i jadąc windą na trzecie piętro zastanawiał się co dalej. Wciąż nie mógł uwierzyć, że Kris ma żonę, lecz równie dobrze mogło mu się tylko przesłyszeć. Zdziwił się, gdy winda stanęła na wyznaczonym piętrze. Nie podejrzewał, iż to tak szybko leci. Zaczął poszukiwania. 145,146,147... I bingo, 148. Wziął głęboki wdech i zapukał nerwowo w machoniowe drzwi.

Odczekał chwilę i ponownie powtórzył czynność. Dopiero po trzecim razie zauważył, że klamka się przechyla w dół. W progu stanął na wpół nagi Wu Yifan i Tao już wiedział, że go obudził. Na chwilę zrobiło mu się go żal, ale wiedział, że przybył tu w słusznej sprawie. Na twarz Krisa wtargnął wyraz zdziwienia i lekki szok. Nie podejrzewał, że o tak późnej porze ktoś go odwiedzi. A na pewno nie on. Huang bez pozwolenia przekroczył próg i wymijając chłopaka wszedł do środka. Pokój był urządzony bardzo nowocześnie w kolorach bieli i czerni. Panowała harmonia i porządek. Mogło się wydawać, że nikt tu nie mieszka. Jedyną oznaką tego, iż ktoś tu jednak przebywa było niezaścielone łóżko.


- Co tu robisz o tej porze? - Kris zbliżył się do Zitao, lecz ten zrobił dwa kroki do tyłu i jego plecy zetknęły się z zimną ścianą. Przez całą długość kręgosłupa przeszedł go dreszcz.


- Dlaczego? - Tao spojrzał prosto w oczu Yifana.


- Co dlaczego? - Kris zmniejszył dystans ich dzielący do zaledzwie paru centymetrów. Kąciki jego ust wykrzywiły się ku górze. Tao czuł oddech chłopaka na policzku.


- Dlaczego! Dlaczego odszedłeś! Jak możesz mówić, że się nami, mną znudziłeś, jak?! Zachciało ci się kariery aktorskiej, co z nami? Po prostu tak to wszystko zostawisz? - klatka piersiowa Huanga gwałtownie podnosiła się i opadała. W końcu nadszedł moment, w którym mógł powiedzieć wszystko co siedziało w jego głowie. Dał upust emocjom.


Wu Yifan patrzył na Tao groźnym wzrokiem. Nie wierzył, że takie słowa wyszły z ust chłopaka. 


- Kto ci tak powiedział? Nie znudziło mi się bycie w Exo! Mam problemy z sercem, a ty zachowujesz się jak egoista, mówiąc takie rzeczy. - Kris odruchowo usiłował przytulić Zitao w celu uspokojenia go, lecz ten nie dał za wygraną. Uwolnił się z objęć. Zatoczył się lekko i po chwili stanął na równe nogi.


- Czyli teraz jeszcze kłamiesz! Świetnie! Z resztą, zawsze kłamałeś!!! - z oczu Huanga spłynęły pojedyncze łzy.


- Co masz na myśli? - widać było, że Kris walczy wewnętrznie przed wybuchem agresji. Starał się zachować niewzruszoną minę.


- Wiesz co? Jedź sobie, rób własną karierę. Teraz to i tak nie ma znaczenia. - Tao pociągnął nosem. - Nawet gdybyś wrócił, nigdy by już nie było tak samo. Nie zniósłbym myśli, że stoje obok osoby, którą kocham bez wzajemności. Jedź do żony i bądź szczęśliwy.


Wu Yifan nawet nie zauważył kiedy Zitao wyszedł z pokoju.
Zamroczyło go na pare sekund, a gdy ból głowy spowodowany natłokiem informacji przeszedł, chłopaka po prostu nie było. Przeczuwał, że już go nie dogoni, a nawet jeśli by to zrobił, to nie miał zielonego pojęcia jak się zachować. Ani Tao, ani on sam nie miał ochoty na rozmowę, a na pewno nic dobrego z niej by nie wyszło. Mógłby tym tylko pogorszyć sprawę. 

Chłopak osunął się w zdłuż ściany i usiłując stłumić w sobie płacz. Od dawna wiedział, że Huang czuje do niego coś więcej. Kris po części nie chciał wiązać się z Tao z obawy przed niezrozumieniem ze strony innych. Na wszelakie sposoby próbował wmówić sobie, iż nie pociągają go mężczyźni. Skutkiem tego był ślub z kobietą. Mimo wszystko, nigdy nie było mu tak dobrze, jak z tym chłopakiem.
Po dobrym kwadransie, postanowił spać w łóżku, gdyż opcja przeleżenia na podłodze całej nocy niezbyt mu się podobała. Mijały sekundy, minuty, a Kris cały czas leżał i rozmyślał. Z ulicy zaczął dobiegać charakterystyczny dźwięk karetki.


Z samego rana Wu Yifan był zapracowany. Dzisiaj miał samolot do Pekinu, gdzie jak na razie miał się zatrzymać. Następnie chciał pojechać do rodzinnego miasta. Mimo wczorajszego zdarzenia, postanowił nikomu się nie ujawniać. Chciał mieć normalne życie, przerosła go myśl, że ludzie odtrącaliby jego "odmienność". Jego rodzina by się go wyrzekła, nie miałby się gdzie podziać. Media szybko by się zainteresowały jego osobą i stawiany byłby w niekorzystnym świetle. Nie dzwonił do Tao. Na razie musiał ułożyć sobie życie, a dodatkowo nie chciał go niepotrzebnie dołować. Zaczął się jak najszybciej pakować i w między czasie, zamówił taksówkę. Coraz bliżej było do odlotu, a on miał coraz większy mętlik w głowie.


***


Kris jak najszybciej wszedł do taksówki. Opadł ciężko na tylne siedzenie i odchylił głowę do tyłu. Próbował zwalczyć ból głowy, lecz bezskutecznie.


- Więc gdzie pan się wybiera? - zapytał kierowca, gdy schował walizkę Wu Yifana i zasiadł na miejscu prowadzącego. Był to bardzo chudy mężczyzna. Twarz wyglądała na zmęczoną, przez co także na starą.


- Lotnisko Seul-Incheon... - mruknął pod nosem.


- Na wakacje się pan wybiera? - zapytał taksówkarz, po czym odpalił silnik.


- Tak jakby. Jadę do rodziny.


- Rodzina jest najważniejsza w życiu, wiem coś o tym. - mężczyzna cały czas próbował podtrzymać dialog.


- Co pan nie powie... - Kris nie miał ochoty na rozmowę, chciał wylecieć z kraju jak najszybciej. Chciał zapomnieć o wszystkim i rozpocząć od nowa.


Przez jakiś czas w samochodzie było słychać tylko radio. Wu Yifan w tym czasie pogrążony w myślach, wpatrywał się w przechodniów, samochody, budynki, niebo, we wszystko co było za szybą. Gdy na zegarku pojawiła się 10:00, zaczęły się wiadomości, jak co każdą pełną godzinę.


" Wszyscy są wstrząśnięci, nikt nie zna powodu tego co się stało..."


- Słyszał pan? Od rana wszyscy mówią. Chłopak popełnił samobójstwo... Był taki młody, zaczynał karierę.

Yifan nie odpowiedział, cały czas słuchał radia. Mężczyzna irytował go swoimi ciągłymi rozmowami.


"Tragiczny koniec wschodzącej gwiazdy. Wczoraj w nocy Huang ZiTao skoczył z dachu hotelu Grand Hyatt. Budynek miał dwanaście pięter. Zginął na miejscu, tak stwierdzili funkcjonariusze pogotowia ratowniczego. Reszta członków zespołu Exo, do którego należał, jest zrospaczona. Nie znają powodu samobójstwa Tao. Jeden z nich wyznaje, iż od paru dni chłopak nie zachowywał się normalnie, był przybity i zamknięty w sobie. Za pół godziny odbywa się pogrzeb. Czy sława przerosła Huanga? Może rozterki miłosne? Będziemy informować państwa na bierząco. A teraz pogoda..."


- Proszę zatrzymać taksówkę. - powiedział stanowczo Wu Yifan.


- Ale...


- Prosze zatrzymać taksówkę i jechać na cmentarz, do jasnej cholery!!! - głos chłopaka zaczął się łamać pod wpływem tłumienia płaczu. Odruchowo powiedział, że chce tam jechać, lecz gdy byli coraz bliżej ten pomysł wydawał się bardzo zły.


***

Chłopak wybiegł ze łzami w oczach z pokoju, zostawiając oszołomionego Krisa. Był zdumiony tym, co powiedział, gdyż jego plan był inny. Chciał postawić ultimatum, wyłożyć wszystko na jedną kartę. W rezultacie uciekł dając wolną rękę Yifanowi. Biegł przed siebie na oślep, aż trafił na żelazne drzwi prowadzące na dach. Bez chwili zastanowienia, pchnął je i pojawił się na zewnątrz. Widok stolicy Koreii w nocy był piękny. Pełno świateł ulicznych, przechodniów idących do domu z pracy, imprezowiczów. Tao powoli przystanął na krawędzi budynku i uważnie przyjrzał się temu widokowi. Nie krył już łez. Nikt go tu nie widział. "Nie zniósłbym myśli, że stoje obok osoby, którą kocham bez wzajemności.", cały czas myślał.


- Kocham cię, kochałem, od kiedy zobaczyłem cię pierwszy raz. Bądź szczęśliwy Kris, ja ci tego nie dałem. Mam nadzieję, że ktoś inny podoła temu zadaniu... - zrobił krok w przód. Upadając na dół, przez ułamek sekundy, czuł się wolny ze wszystkich emocji. Potem tylko przeszywający wzdłuż całego ciała potworny ból i ciemność.


***

Gdy tylko dojechali na miejsce, Wu Yifan wybiegł z samochodu jak poparzony. Wchodząc na obiekt cmentarza zwolnił kroku i powoli kroczył po alejkach. Dopiero gdy zauważył liczną grupe ludzi przy jednym grobie, zatrzymał się. Ciemne chmury przysłoniły niebo i słońce. Jakby doskonale wiedziały co się wydarzyło i jaki dzisiaj jest dzień. Mimo szalika, chłopak się trząsł, lecz dopiero po pewnym czasie spostrzegł, iż te drgawki nie są spowodowane zimnem. Cholernie się bał. Podobno pewne wartości dostrzegamy dopiero wtedy, gdy tracimy coś ważnego. To tak jak z niebem. Gdyby nagle wszystkie gwiazdy zaczęły spadać, niebo momentalnie stałoby się puste. Dlatego człowiek też tracąc, staje sie pusty od środka.
Wiedział, że to przez niego wszyscy tu są i nie miał odwagi spojrzeć innym prosto w twarz. Ciągle w głowie powtarzał sobie, że jest tchórzem. Mógł coś zrobić, gdy jeszcze nie było za późno. Jakakolwiek reakcja mogłaby odwrócić bieg wydarzeń. On mógł sprawić, że teraz mniej osób by cierpiało. Bał się podejść bliżej. Był przerażony tym, że kiedyś będzie musiał stanąć z tamtymi ludźmi twarzą w twarz. Teraz stał zaledwie dwie aleje dalej i oparty o marmur, przyglądał się całej ceremonii.

Dopiero gdy wszyscy się rozeszli, podszedł do nagrobka. Nie wierzył, że to się stało. Tao zawsze był uśmiechniętym i pełnym optymizmu chłopakiem. Przez nieszczęśliwą miłość, był gotowy zrobił coś takiego. Stał i patrzył na litery wygrawerowane na kamieniu. Po jego policzku spłynęła pojedyncza łza. Otarł ją wierzchem dłoni.


- Przepraszam, za wszystko. Nie mogę powiedzieć, że cię kochałem, bo to się mija z celem. Byłeś moją gwiazdą, która upadła. Przepraszam, że przeze mnie zrobiłeś to co zrobiłeś... Przepraszam.

Powiedziawszy to, odszedł ze spuszczoną głową pogrążony w myślach. 


***

Minął miesiąc od całego zdarzenia. Kris od dawna zajmował się rolą w filmie. Codziennie myślał nad tym wszystkim, nie otrząsnął się z tego. Gdy tylko miał okazję, odwiedzał grób Huanga. Nie rozmawiał ani razu z resztą Exo, bał się, że wiedzą. W podświadomości czuł, że Tao chce, by Kris był szczęśliwy. W końcu, to były jego słowa podczas ich ostatniej rozmowy. W pewnych momentach, czuł się pusty od środka. Brakowało mu bliskości Tao. Zawsze był przy nim, wspierał go, a teraz? Teraz został bez niego, a żeby choć trochę się odwdzięczyć, spełniał jego wolę. Próbował być szczęśliwym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz